Dzisiaj będzie o moich produktach od firmy Essence.
Niewiele ich jest mimo iż bardzo lubię tą markę kosmetyków.
Pierwszą rzeczą Essence, którą kupiłam była Pomadka do ust nr 103 'Sparkling Angel'. Uchowała mi się do dzisiaj choć zostały jej już minimalne ilości ;) Jest niesamowita ! Szczerze powiem, że to jedyna pomadka, którą wykończyłam sama samiuteńka do końca nie oddając jej mamie ( 'bo mi się znudziła...' ). I jedyna, której kolor mnie powalił. Jest mega perłowy z mnóstwem drobinek, które jednocześnie nie iskrzą na ustach jak oszalałe a jednak usta są piękne. Moje usta ją ubóstwiają i już chyba nie znajdą drugiej takiej number One mimo najszczerszych poszukiwań. Oto to cudeńko ;)
Cienie Essence mniej i bardziej lubiane ;P
Pierwsze to te mniej lubiane. Mianowicie Cień do powiek Essence, nr 30 HAPPY HOUR, metallic effect. Kolor jest bardzo intensywny. Podoba mi się lecz nie nadaje się na co dzień. Faktycznie jest metaliczny i ma mnóstwo świecących drobinek.
Drugi z moich cieni Essence to Cień do powiek Essence, nr 16, GO GLAM, shimmer effect. To cudny fiolet, od którego jestem uzależniona ;) Świetnie się nakłada, pięknie wygląda na powiece. Nie jest metaliczny jak pierwszy i to jest chyba jego duży plus według mnie ;) Zresztą sami możecie to zobaczyć :
Ostatni mój cień od Essence to Poczwórne cienie do powiek Essence Quattro, nr 05 to die for.
Długo szukałam paletki w tejże kolorystyce i oto mam ;) Dwa pierwsze u góry są świetne jako podstawowy cień. Fajnie można je łączyć i kombinować. Zdecydowanie polecam jeśli ktoś preferuje kremy, beże i brązy na co dzień w niskiej cenie ;)
Kolejny produkt to Jedwabisty róż Essence, nr 10 Adorable. Wzięłam pierwszy lepszy z półki. Po prostu wpadł mi w oko choć nie byłam do końca przekonana co do niego ponieważ jestem zakochana bez pamięci w różu Bourjois. Jednak ku mojemu zaskoczeniu podbił on moje serce. Jest świetny na co dzień! Daje tak naturalny efekt i tak piękny, że Bourjois poszedł w odstawkę ! Ma tylko jeden minus niestety. Co prawda jest niedrogi lecz tak szybko znika z pudełeczka, że pod tym względem na pewno nie pobije mojej ukochanej burżujki.
Ostatnie dwa produkty to produkty zapewne dobrze Wam znane i lubiane. To produkty z najnowszej limitowanki Essence, a dokładniej Puder rozświetlający Essence, nr 01 THE FAMOUS FLAMINGO z kolekcji return to Paradise.
Uwielbiam rozświetlać nim buźkę. Sczególnie w tą mroźną zimę. Wystarczy jego niewielka ilość. Może także służyć jako róż, bo super się do tego także nadaje. Zastanawiam się nawet nad kupnem zapasowego opakowania zanim skończy się limitka. Jego koszt to niecałe 13zł.
I Eyeliner Pen Essence z kolekcji return to Paradise, kolor fioletowy. Jest poręczny. Nieziemsko trwały, nawet kreska namalowana na ręce schodzi strasznie ciężko. Zdecydowanie nadaje się na trudne warunki atmosferyczne ( daję głowę, że nie spłynie ;) ). Jego kolor pięknie podkreśla shimmer'owy cień prezentowany wyżej. Jestem zadowolona ;)
To wszystko póki co ;)
Jak na zakupoholiczkę przystało zapewne w niedługim czasie jeszcze coś przybędzie :D
Te quattro z Essence jest wspaniałe! Moje ukochane kolorki. :P
OdpowiedzUsuńNad tym rozświetlaczem też się zastanawiałam, ale zniechęca mnie ten lekko różowy kolor. :/
Quattro są moimi ulubionymi :) Co do rozświetlacza, no to wiadomo, nie każdemu będzie odpowiadał, bo nie każdy ma jednakowy koloryt cery ;) mi akurat baaardzo podpasował :) i jestem z niego zadowolona ;)
OdpowiedzUsuń