Łączna liczba wyświetleń

Powered By Blogger

Obserwatorzy

środa, 29 lutego 2012

Idealny komplet - czyli moje pędzle Eco Tools :)



Oczywiście o istnieniu pędzli Eco Tools dowiedziałam się z wirtualnego świata.

Swój pierwszy zakupiłam na promocji w Superpharm (nie pamiętam dokładnej ceny). Jak tylko je ujrzałam to aż podskoczyłam :) Ten pierwszy jest pędzelkiem do korektora.



Drugi zaś to puchacz do pudru zakupiony w drogerii Rossmann.




Trzeci to słynny największy, najmilszy, najporęczniejszy, najbardziej zbity i w ogóle naj pędzel do wszystkiego, który kupiłam także w drogerii Rossmann w łodzkiej Manufakturze (swoją drogą największej drogerii w Polsce podobno :)).




Czy jestem zadowolona? Czy słusznie panuje na nie szał? Czy naprawdę warto je mieć? :) Już odpowiadam :)

Z pędzelków jestem zadowolona, ale jak wszystko, każdy produkt ma swoje plusy i minusy. Są jednak warte uwagi. Pędzelek do korektora sprawdza się idealnie. Nadaje się też do nałożenia cienia na całą powiekę. Bardzo go lubię. Nie wychodzą z niego włoski. Jest przyjemny mimo iż bardzo zbity. Ma solidną rączkę. Myje się go bez najmniejszych problemów. Jeśli chcę szybko nałożyć jeden cień to właśnie po niego sięgam gdyż nie trzeba się nim namachać jak zwykłym pędzlem języczkowym.

Pędzelek do pudru też lubię. Aktualnie to mój jedyny puchacz. Jest miły, włosie nie wypada, nie wygina się, tak samo szybko i łatwo się go myje. Polecam zdecydowanie. Myślę, że to taka podstawa u początkujących jak i zaawansowanych dziewczyn w makijażu.

Teraz zaczną się natomiast malutkie schodki, bo największy pędzel, często przez użytkowniczki mający zastosowanie do bronzera, mimo iż jest tym naj niestety ale postanowił mi się zbuntować! Odpadła mi od niego rączka. Nie wiem czy mój egzemplarz był na tyle felerny czy niechcący może kiedyś dostała się jakaś kropla wody podczas mycia go. Na szczęście uratował mi go tata sklejając rączkę i do dziś śmiga jak nowy :) To jedyna maluteńka wada (?), którą znalazłam podczas użytkowania swojego zestawu.

Chciałabym jeszcze nabyć skośny pędzelek do eyelinera/brwi, bo takiego mi brakuje, mam nadzieję, że sprawdzi się równie dobrze jak moje ulubione trio :)

Warszawskie łupy - MAC Eye Shadow - Dazzle Light




Będąc parę dni temu w Warszawie nie odmówiłam sobie przyjemności wstąpienia do salonu MAC w Złotych Tarasach. Już przed wejściem wiedziałam, że kupię cień i że będzie to typowy codzienniak żeby codziennie cieszyć się z używania tego maleństwa. Padło na DAZZLE LIGHT.


Jestem zachwycona konsystencją, pigmentacją, kolorem (który w różnym kącie padania światła ma inny odcień, inny błysk i jakby inny wymiar) oraz tym jak się zachowuje na oku i tym, że się absolutnie nie osypuje!


Zakup takiego wkładziku niestety nieco rujnuje portfel gdyż takie małe coś kosztuje AŻ 50zł co moim zdaniem jest zdecydowaną przesadą w porównaniu do 10zł za wkład cienia z Inglot. W najbliższym czasie mam zamiar nabyć jeszcze 3 cienie MAC, ale niestety nie mogę się zdecydować. Jest ich za dużo :) Jednak na 4 wkładach skończę swoją przygodę z cieniami MAC ponieważ jest to niemały wydatek, a nasz Polski Inglot zdecydowanie nie odstaje z jakością swoich cieni :)


I tak oto pierwszy cień z MAC-a prezentuje się w Inglotowskiej paletce wraz z resztą Inglotowych cieni :)

środa, 15 lutego 2012

Problemy z rozczesywaniem włosów rozwiązane!


Moje włosy buntują się jak mogą. Okres grzewczy, czapka, suszenie suszarką, wiązanie ich zdecydowanie im nie sprzyjały. Zaraz po rozczesaniu szczotką Tangle Teezer miałam na głowie istny kołtun, który nie wiadomo skąd się brał nawet jak głową nie ruszałam! A wyczesanie tych kołtunów nawet Tangle Teezer trochę trwało. Wszelkie odżywki i maski, olejowanie włosów jakby było rozwiązaniem na parę sekund, a potem problem wracał jak bumerang. Jak rozwiązałam mój problem? Właściwie przypadkiem. W jednej z gazet była próbka "odżywki" L'oreal, wypróbowałam tylko dlatego że byłam na weekend u rodziców i swoich specyfików zwyczajnie nie chciało mi się ze sobą taszczyć więc z braku laku... poszła w ruch i... MEGA ZDZIWIENIE! Włosy już w pierwszej sekundzie stały się takie jedwabiste i miłe, myślałam że to tylko dlatego że są jeszcze mokre i właśnie umyte. Zaczęłam czesać - jak po maśle. Godzinę po - jak po maśle. Na drugi dzień rano - czesanie szło jak po maśle! Na dodatek włosy tak pachniały, że ciągle je wąchałam! Na opakowaniu próbki nie pisało czy to odżywka, czy to maska, czy to serum jakieś. Pisało tylko by nałożyć i od razu spłukać. Pomyślałam, że to trochę dziwne by nałożyć coś, spłukać po dwóch sekundach i niby to ma coś zdziałać? Nie wiem jak L'oreal stworzył to cudo, ale pierwszy raz producent kosmetyków do włosów swoimi zapewnieniami o gruszkach na wierzbie mnie nie zawiódł, bo kosmetyk zdecydowanie działa! Nie wiem czy to moje włosy tak go lubią czy jest naprawdę taki rewelacyjny, ale jeśli któraś z Was ma ogromne problemy z rozczesywaniem swoich włosów, czy z kołtunami w ciągu dnia to POLECAM spróbować! Ja jestem zachwycona! Szukałam tego cuda wszędzie i nigdzie nie było (to nowość) jednak jest dostępny póki co tylko w Rossmannie i w dodatku jest obecnie w promocji z 19,99zł na 14,99zł. Co więc szkodzi spróbować? :) Pierwszy raz zostaję wierna kosmetykowi do włosów i nie zamierzam go zamienić na nic innego, a i życia bez niego już sobie nie wyobrażam!

poniedziałek, 13 lutego 2012

Nowość w stałej kolekcji szafy Catrice.

Szafa Catrice w Naturach całkiem niedawno uzupełniła się o parę nowości, które dostępne są w stałej ofercie Catrice. Zakupiłam dwa produkty i jeden dziś pokażę :) Jest to lakier o malinowym kolorze w numerku 790 i nazwie THE PINKY AND THE BRAIN. Cena lakieru to 9,99zł. Lakiery, które są nowe w szafie mają nowe pędzelki które są po prostu rewelacyjne. Mam wrażenie, że Catrice coraz bardziej dba o paznokcie klientek i przyjemność z ich malowania. Lakier rewelacyjnie szybko schnie, dwie warstwy schną w mgnieniu oka. Na dodatek lakier pięknie się mieni. Co tu dużo mówić polecam wypróbować i obejrzeć parę jego zdjęć ;)



I jego błysk w słońcu :